Forum www.racconto.fora.pl Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Kto to Anioł?

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.racconto.fora.pl Strona Główna -> Twórczość własna
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Nimrodel
Gość






PostWysłany: Wto 19:55, 13 Paź 2009    Temat postu: Kto to Anioł?

Raz kozie śmierć - zaryzykuję! Nigdy przedtem nie pisałam własnych opowiadań, albo raczej pisałam, ale na wypracowania i takie różne... Można rzec, że to mój debiut. ;]


Amelia z pośpiechem wpadła na salę operacyjną.
- Co tym razem? - zdążyła zapytać przechodzącego obok kolegę z pracy.
- Wypadek samochodowy - odrzekł - czołowe zderzenie tira z citroenem.
"Powinni już nie żyć" - przeszło jej przez myśl.
Pochyliła się nad ciężko poranioną kobietą. Przez chwilę myślała, że już umarła, ale nieznaczny ruch głową dał jej ostatnią, złudną nadzieję.
Spojrzała na jej ciało - rozległe rany szarpane i cięte... Szybko odwróciła wzrok.
Była lekarzem od niedawna, a widok krwi wciąż jeszcze przyprawiał ją o zawroty głowy.
Sytuacja przedstawiała się fatalnie. W wyniku odniesionych obrażeń kobieta praktycznie nie miała szans na przeżycie, żadna operacja nie mogła nic wskórać, ona po prostu straciła za dużo krwi.
- I co teraz? Co teraz? - zapytała sama siebie z przestrachem.
W myślach zaczęła wertować gruby podręcznik medycyny. I nagle przypomniała sobie o podstawowej zasadzie, którą powinna od razu zastosować.
Lekko pochyliła się nad półprzytomną pacjentką.
- Słyszy mnie pani? - zapytała wyraźnie.
Z każdą chwilą czuła, jak słowa zamierają jej na wargach. Nigdy nie znalazła się w takiej sytuacji. Dotychczasowe wypadki były niegroźne, kończyły się przeważnie złamaniem ręki, czy nogi, albo wstrząśnieniem mózgu, a tym razem...!
Kobieta ledwo otwarła zakrwawione oczy. Jej wargi poruszyły się bezgłośnie.
Amelia próbowała się dowiedzieć co ona chce jej powiedzieć. Na migi dała jej znać, żeby spróbowała jeszcze raz.
- Gdzie moja córka? - udało jej się powiedzieć nieco głośniej, a lekarka zauważyła, że zrobiło jej to ogromny wysiłek.
"Córka?" - zdołała pomyśleć - "Jaka córka?"
W tej chwili drzwi do sali otwarły się i wbiegło do niej kilku lekarzy wioząc przed sobą łóżko szpitalne, na którym spoczywał jakiś mężczyzna.
- Gdzie jest jej córka? - zawołała do nich Amelia.
- Nic jej nie jest, co z nią? - lekarz prawie natychmiast zmienił temat.
- Jest bardzo poraniona, straciła wiele krwi - rzekła gorączkowo, po czym od razu zwróciła się do kobiety:
- Proszę się nie martwić, córce nic się nie stało.
Uśmiechnęła się.
"Jak ona może się uśmiechać w takiej sytuacji?" - pomyślała Amelia smutno, ale zaraz o tym zapomniała, bo kobieta znowu coś do niej mówiła.
- Proszę - wykrztusiła - zaopiekować się moją Mariką.
Zamknęła oczy. Jej oddech zamarł, zanim Amelia zdołała wyszeptać: "Obiecuję".
Młoda lekarka przez dłuższy czas nie mogła uwierzyć w to co się stało. Dopiero kiedy ktoś przykrył ciało kobiety narzutą wróciła umysłem do sali operacyjnej, w której właśnie ratowano jakiegoś człowieka...
- Kim on jest? - zapytała jakiegoś lekarza, który właśnie odszedł od stołu.
- Kim on był - poprawił grobowym głosem. - był prawdopodobnie mężem tej kobiety.
Amelia nie wytrzymała. Wybiegła z sali do najbliższej łazienki, zamknęła się w niej i zaczęła histerycznie płakać.
Dlaczego świat jest taki okrutny? Dlaczego odebrał niewinnemu dziecku rodziców? Dlaczego? Co oni takiego złego zrobili? O, Boże, dlaczego pozwalasz żyć bezlitosnym bandytom, a nie uczciwym ludziom?
Obfite łzy spływały po twarzy młodej lekarki, a ona sama nie mogła uwierzyć w swój płacz. Szkolono ją, uprzedzano, że będzie ciężko oglądać cudzą śmierć. A ona nie wierzyła. A ona mimo wszystko studiowała głupią medycynę i zgłosiła się do głupiego szpitala!
Spazmatycznie wciągnęła powietrze do płuc.
A co teraz będzie z tym dzieckiem?
Sama nigdy nie miała rodziców, wychowywała się u babci.
Oni też zginęli podobnie. Umarli, a obrazy, które śniły jej się po nocach wróciły do niej i odbudowały nieprzezwyciężony lęk. Lęk przed śmiercią, lęk przed pustką.
Nie, Amelia nie wiedziała nad kim płacze - nad sobą, czy nad nieszczęsną Mariką, do której ten dzień będzie powracał co noc, tak samo jak do niej przed laty.
Otarła łzy.
Co ma zrobić? Przecież obiecała, że zaopiekuje się tamtą dziewczynką! Tymczasem nawet nie wie ile ona ma lat i jak zniesie wiadomość o...
Bolesne ukłucie.
Amelia czuła jak ogarnia ją histeria. Dokąd ma się udać? Nie pozwolą jej adoptować dziecka, bo nie ma męża, z kolei nie pozwoli na to, żeby oddaną Marikę do domu dziecka, nie pozwoli, żeby wśród innych sierot była porzucona i sama miała znosić tragiczne chwile.
Samotność.
Nie można nikomu powiedzieć co go trapi, ani jak się czuje. Marika nie ma już matki, która mogłaby ją pocieszyć i przytulić, kiedy ocknie się z koszmarnego snu, dać szklankę mleka, czy herbaty do wypicia i położyć spać. Nie ma już ojca, który zażartuje radośnie, odpędzając wszystkie smutki.
Nie ma.
Ona też nigdy nie miała i wie jak to jest. Wie aż za dobrze i nie chce skazywać dziewczynki na ten sam los.
Szczęk zamka.
Amelia podeszła do jednej z umywalek. Zimna woda pociekła z kranu, a ona zwilżyła ręce i przycisnęła je do twarzy, zmywając drogi poznaczone przez łzy, które widniały na poszarzałej twarzy.
Odetchnęła głęboko. Musi pójść do Mariki. I to zaraz!

***

Małe dziecko siedziało skulone na łóżku. Sam ten widok dotknął Amelię boleśnie, ale zebrała się w sobie i weszła do szpitalnego pokoju.
- Cześć... - powiedziała, starając się, aby jej głos brzmiał uspokajająco. - Jak się czujesz?
Dziewczynka podniosła głowę i spojrzała na nią wielkimi, niebieskimi oczami. W tych oczach Amelia dostrzegła strach, smutek i osamotnienie. Dostrzegła w nich przebieg wypadku: tira i zmiażdżony samochód jej rodziców.
Wzdrygnęła się, ale szybko się opanowała i zaczęła łagodnie przemawiać do przerażonej Mariki:
- Nie martw się! Będzie dobrze. Nawet jeśli twoich rodziców już nie ma, to jest twój Anioł Stróż, który będzie cię strzegł, gdziekolwiek byś nie poszła.
Dziecko było wyraźnie zaskoczone.
- Kto to Anioł? - zapytało z ciekawością.
Amelia przygryzła wargi. Marika wyglądała na sześciolatkę, więc dlaczego rodzice nie nauczyli jej podstawowej modlitwy "Aniele Boży..."?
Nie przyszło jej na myśl, że mogli być ateistyczną rodziną.
- Anioł... - zaczęła niepewnie. - Anioł, to skrzydlata dusza. Każdy człowiek, kiedy umrze, uwalnia swoją duszę, która idzie do nieba, a tam staje się Aniołem i może pomagać tym, którzy zostali na Ziemi.
Marika patrzyła na nią poważnie.
- Czy mama i tata też poszli do nieba? - to mówiąc wskazała na sufit.
- Tak - powiedziała Amelia. - Poszli i zawsze będą cię strzegli.
- Ktoś mi powiedział, że chcesz zostać moją mamą - rzekła niespodziewanie Marika.
Zaskoczona Amelia uniosła wzrok.
Czyżby Anioł?


***KONIEC***
Powrót do góry
Iss




Dołączył: 07 Sie 2009
Posty: 89
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Ze świata zwanego wyobraźnią...

PostWysłany: Nie 14:56, 18 Paź 2009    Temat postu:

Takie dramatyczne opowiadanie, ale bardzo mi się podobało( zresztą jak wszystkie twoje opowiadania)

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.racconto.fora.pl Strona Główna -> Twórczość własna Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Emule.
Regulamin