Nimrodel
Gość
|
Wysłany: Pią 21:37, 21 Sie 2009 Temat postu: Błądząc w ciemności |
|
|
„Błądząc w ciemności”
Czerwona strzała spoczęła w rękach króla Marchii. Aragorn, Legolas i Gimli wstąpili na Ścieżkę Umarłych…
Już czas. Teraz trzeba tylko ukryć włosy i zasłonić twarz, wkładając na głowę ciężki hełm. Trzeba ubrać wojskowy strój Rohirrimów i przygotować rynsztunek. Po tym wsiąść na konia i zmieszać się z Jeźdźcami Rohanu, podążającymi na wojnę, która ma przesądzić o losach świata. Jednak ona się nie boi. Ona zostanie dziewiczym rycerzem. Jedzie po śmierć i śmierć znajdzie. Już postanowiła i jest gotowa. Siedzi na koniu czekając, aż król da znak do wymarszu. Spogląda w jego stronę i nagle widzi dziwną scenę: przed Theodenem stoi niziołek, a król z nim rozmawia.
„To Meriadok z Shier” – poznaje go księżniczka.
W czasie dialogu nie słyszy słów, ale może się domyślić o co chodzi. Theoden nie chce, aby Merry jechał razem z nimi, a hobbit właśnie tego pragnie najbardziej. I wtedy Eowina czuje litość. Kiedy Meriadok oddala się od króla zbliża się do niego.
- Z twoich oczu czytam, że chcesz udać się na wojnę, razem z nami, niziołku – mówi patrząc mu w twarz.
- Tak – odpowiada Merry.
- A więc pojedziesz ze mną – rzecze mu na to – jestem w stanie ukryć cię pod moim płaszczem. Gdy dojedziemy tam, gdzie będzie ciemno i w dzień, i w nocy, nikt cię nie rozpozna i nie zwróci na ciebie uwagi.
- Dlaczego to robisz? – pyta hobbit, chwytając wyciągniętą ku niemu dłoń.
- Ponieważ wiem, że chcesz walczyć za tych, których kochasz – odpowiada księżniczka.
- Dziękuję ci z całego serca – mówi niziołek – nie znam jednak twojego imienia.
Moment zawahania. Eowina wie, że musi się ukrywać.
- Nazywaj mnie Dernhelmem.
***
Ciemność. Mrok jest wszędzie. Ogarnia lasy, rzeki i pola. Nawet mury Białego Miasta zdają się tracić swój blask.
Orkowie zajęli Osgiliath i już gotują się do kolejnego ataku…
Gondorczycy tracą wiarę w zwycięstwo. Nigdy nie było nadziei. Już nic im nie pomoże…
Jednak gdzieś daleko odzywa się kogut. Zupełnie nie zwraca uwagi na wojnę i ciemności, obwieszczając, że wstaje nowy dzień. I nagle dołączają do niego inne głosy – rogi z Rohanu.
Promienie słońca oślepiają orków, wlewając w serca Gondorczyków otuchę.
Ostatnie rozkazy i Rohirrimowie szarżują na pozbawione litości bestie, rozłamując ich szyki.
Wśród Jeźdźców Rohanu jest Eowina. Księżniczka sama nie wie co czuje, kiedy wdziera się między orków tnąc ich mieczem. Jej uczucia są mieszane – odczuwa jednocześnie niepokój i odwagę. Serce łomocze, jak oszalałe. Jeden… Drugi… Jej ciosy zawsze osiągają zamierzony cel. Czarna posoka ścieka z oręża. Eowina prawie zapomina o hobbiście ukrytym pod jej płaszczem.
I nagle ten dźwięk, przeraźliwy i rozdzierający skowyt. To może być tylko jedno – Nazgul.
Okropny upiór przeraża każdego. Przelatuje nad wojskami Rohanu, kierując się w stronę króla. Śnieżnogrzywy staje dęba zrzucając Theodena na ziemie i przygniatając go swoim ciężarem. Z ust Eowiny wydobywa się krótki krzyk. Księżniczka natychmiast podjeżdża do króla, ale na jej drodze staje Nazgul. Już sama postać budzi grozę, a towarzyszy jej jeszcze smok.
Jednak ona nie zamierza się poddać. Schodzi z konia i staje przeciwko niemu.
Bestia już chce ją uśmiercić, kiedy Eowina podnosi miecz i rozrąbuje jej głowę.
Smok wije się jeszcze w konwulsjach, lecz po krótkiej chwili pada martwy.
Został jeszcze okrutny jeździec, który dosiadał smoka. Upiór odrzuca kaptur. Przez chwilę księżniczka widzi królewską koronę na jego nienaturalnej głowie z zielonkawych płomieni.
Nazgul wyciąga miecz i zaczyna zbliżać się ku przerażonej dziewczynie.
- Żaden mąż nie może mnie zabić, głupcze! – odzywa się kąśliwym i lodowatym głosem.
Już podnosi swój miecz, aby zadać Eowinie śmiertelny cios, ale w tej właśnie chwili Merry, który niepostrzeżenie zszedł z konia wbija mu sztylet w nogę. Rękę hobbita przeszywa mroźny ból. Niziołek upada. Jego poświęcenie nie poszło na marne – Nazgul trafia w tarczę księżniczki, która pęka, ale nie przepuszcza uderzenia. Wtedy, mimo okropnego bólu w lewym barku, Eowina odrzuca hełm i przemawia:
- Nie jestem mężęm.
Po tych słowach zadaje upiorowi śmiertelny cios, który pozbawia go życia.
Merry resztką przytomności zauważa upadającą księżniczkę. Widzi jeszcze, jak przysuwa się do króla.
Theoden otwiera oczy. Poznaje ją.
- Eowina – mówi cicho.
- Tak, to ja. Zabiorę cię do Minas Tirith i tam wyleczę – odpowiada dziewczyna nie wiedząc kogo chce pocieszyć – siebie czy króla. Jednak on ją powstrzymuje:
- Eowino! Moje ciało – zdruzgotane. Pozwól mi odejść do przodków. Teraz już mogę to zrobić nie odczuwając wstydu.
Eowina czuje jak łzy napływają jej do oczu.
- Chciałbym jeszcze raz zobaczyć jak się śmiejesz – odzywa się król.
Księżniczka, mimo łez zdobywa się na drżący uśmiech. Theoden zamyka oczy i zasypia.
I tylko ona wie, że już nigdy się nie odudzi.
A potem traci przytomność i spoczywa obok króla. Jej oddech jest nierówny, a serce słabo bije w piersi. Nagle wszystko pochłania cień. Nawet jej twarz zdaje się być zgaszona. Do uszu księżniczki dochodzi jeszcze przyćmione wołanie jej brata:
- Eowino! Eowino! Skąd się tu wzięłaś?
I jeszcze bardziej stłumiony okrzyk Rohirrimów:
- Śmierci! Śmierci!
Tak… Po śmierć przyszła i śmierć znajdzie, tam, po drugiej stronie, kiedy przestanie błąkać się w ciemności.
Nie wie jeszcze, że ktoś będzie w stanie ją uratować.
***KONIEC***
A oto kolejny fanfik, tym razem czwarty. Tym razem o Eowinie. Mam nadzieję, że wam się spodoba. Czekam na komentarze.
|
|